Wrzesień i początek października to zwykle czas, gdy uczniowie i studenci – zwykle niezbyt chętnie – wracają do codzienności szkolnego oraz uczelnianego rygoru. Prace, domowe, kartkówki, sprawdziany, kolokwia, przygotowania do egzaminów. To wszystko nie brzmi zbyt ekscytująco, ale w większości przypadków jest traktowane jako bolesny koszt późniejszego życiowego sukcesu. Dziś jednak – a rebours – pochylmy się nad tymi, którzy osiągnęli literacki sukces bez formalnego wielkiego wykształcenia. I nie jest to wcale krótka lista.

Zacznijmy od naszego krajowego podwórka. Lista tych, którym z formalną edukacją nie zawsze było po drodze jest całkiem znaczna:

Jan Lechoń
Ten poeta okresu międzywojennego, miał, cóż za niespodzianka, ogromne kłopoty z… matematyką Wprawdzie udało mu się zdać maturę, ale podobno wyłącznie dzięki temu, że sam egzaminator podrzucił mu ściągę z odpowiedziami. Matematyka chyba nie poniosła z tego tytułu wielkich szkód, za to zyskała z pewnością literatura.

Stefan Żeromski
Autor „Ludzi bezdomnych” i „Syzyfowych prac”, którymi szkoła wciąż „dręczy” uczniów oraz polski kandydat do literackiej nagrody Nobla w 1924 nie miał już tyle szczęścia, co Jan Lechoń. Ze względu na na ocenę niedostateczną właśnie z matematyki nigdy nie dostał świadectwa maturalnego. Ciekawe ilu dzisiejszych maturzystów dzieli los pisarza w tej kwestii ze względu na niewystarczającą znajomość dorobku literackiego tegoż autora?

Cyprian Kamil Norwid
Nasz „czwarty wieszcz” tak naprawdę swoją wielokrotnie przerywaną naukę (rzucał szkołę a potem do niej wracał) formalnie zakończył na piątej klasie Gimnazjum Praktyczno-Pedagogicznego przy ul. Leszno w Warszawie. Przez chwilę uczęszczał też do Wojewódzkiego Gimnazjum Warszawskiego przy Krakowskim Przedmieściu. W późniejszych latach wprawdzie wstąpił do prywatnej szkoły malarskiej oraz pobierał lekcje rysunku u znanego warszawskiego malarza Jana Klemensa Minasowicza, ale regularnej usystematyzowanej nauki w szkole już nie podjął. Wyjechał też za granicę, jako 16-latek, i rozpoczął studia malarskie, żeby doskonalić się w tej dziedzinie. Drezno, Norymberga, Monachium, czy włoska Florencja były kolejnymi przystankami na drodze zgłębiania malarskiego rzemiosła. Jako wolny słuchacz uczęszczał na uniwersytet w Berlinie a potem kontynuował przygodę z malarstwem w Belgii. Jego jego osiągnięcia nie budziły entuzjazmu u odbiorców, ale przez pewien czas ta aktywność pozwalała mu zarabiać w ten sposób na utrzymanie. W istocie jednak był samoukiem, co znawcy zauważają w jego pismach, które możnaby określić jako dzieła erudyty-amatora. Ech, daj nam Boże samych takich w dzisiejszych czasach.

Bolesław Prus
Rozbrat ze szkolną ławą w przypadku Aleksandra Głowackiego nie był wynikiem awanturniczego lub niespokojnego charakteru, czy trybu życia. Autor „Lalki” w wieku 16 lat przerwał naukę w gimnazjum z powodów patriotycznych, tj. ze względu na udział w powstaniu styczniowym. W następstwie tych wydarzeń został aresztowany i od stycznia do kwietnia 1864 roku przebywał w więzieniu na Zamku Lubelskim. Po zwolnieniu kontynuował naukę w lubelskim gimnazjum, które ukończył ostatecznie w czerwcu 1866 roku z wynikiem celującym. Chciał podjąć studia w Petersburgu, jednak nie mógł sobie na to pozwolić z przyczyn finansowych. Wybrał więc Szkołę Główną w Warszawie, gdzie został studentem Wydziału Matematyczno-Fizycznego. Utrzymywał się jednak samodzielnie zarabiając na studia jako guwerner i korepetytor. Właśnie ze względu na trudności materialne był zmuszony na trzecim roku przerwać studia. Później podjął jeszcze naukę w Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa w Puławach, jednak i tam bez sukcesu. Już we wrześniu 1870 roku wrócił do Warszawy z powodu na konfliktu z jednym z rosyjskich profesorów.

Marek Hłasko
Ze względu na swój niespokojny, buntowniczy, wręcz dziki charakter i brak umiejętności przestrzegania ogólnie panujących zasad społecznych autor „Pierwszego kroku w chmurach” miał duże problemy również z nauką. Z trudem ukończył Szkołę Powszechną. Dalej było jeszcze gorzej. Uczył się także – wszędzie krótko – w Liceum Administracyjno-Handlowym, w Szkole Robotniczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci i w Państwowym Liceum Techniki Teatralnej. Wyrzucono go jednak z tej ostatniej szkoły „za notoryczne lekceważenie przepisów szkolnych, wykroczenia natury karnej oraz za wywieranie demoralizującego wpływu na kolegów.” W tej sytuacji nietrudno domyślić się, że nauka nie była jego żywiołem. W wieku 16 lat podjął więc pracę jako kierowca ciężarówki. Tu jednak też nie znalazł spełnienia. Za nieusprawiedliwione absencje w miejscu pracy został sądownie ukarany. Jak widać pokoleniowi idole i buntownicy literatury nie mają łatwego losu.

Jeszcze więcej przykładów pisarzy, którzy rzucili szkołę a potem odnieśli znaczący sukces literacki można wskazać wśród twórców zagranicznych. Nie sposób tu nie zacząć od jednego nazwiska:

Mark Twain
„Nigdy nie pozwoliłem mojej szkole stanąć na drodze mojej edukacji” – tym cytatem wrył się w serca i umysły wszystkich tych niespokojnych duchów, które są na bakier z wciąż obowiązującym u nas pruskim modelem szkolnego kształcenia. Sam rzucił szkołę już w wieku 12 lat, po śmierci ojca. Zaczął pracować jako pomocnik drukarza, a jego jedynym wynagrodzeniem były jedzenie i ubrania. Kiedy kilka lat później jego starszy brat kupił maszynę drukarską, Samuel Langhorne Clemens (przyszły Mark Twain) mógł zacząć swój pisarski trening.

George Bernard Show
Irlandzki dramaturg i prozaik o szkołach miał bardzo marne zdanie. Pisał np.:„(…) to nie miejsca, w których się zdobywa wykształcenie, a więzienia”. Jako wielki indywidualista miał ogromny problem w dopasowaniu się do szkolnych reguł i wymogów, co zaowocowało licznymi zmianami placówek edukacyjnych, do których próbował uczęszczać. Ostatecznie w wieku 14 lat na dobre rzucił naukę. Oczywiście, w jej tradycyjnej skostniałej i zamkniętej w szkolnych ławach oraz murach budynków formie, bo dokształcał się cały czas pochłaniając stosy książek w bibliotekach. U zarania swojej kariery pisarskiej doświadczył tego, co jest losem większości początkujących adeptów pióra – niezrozumienia i braku zainteresowania. Jego twórczość uznana została za zbyt naturalistyczną, przeintelektualizowaną z jednej strony, zaś z licznymi zbyt archaicznie sztampowymi bohaterami z drugiej. Nie ugiął się i dalej pisał po swojemu, co ostatecznie przyniosło mu sukces, sławę i uznanie w postaci literackiej Nagrody Nobla, a także Oscara za najlepszy adaptowany scenariusz filmowy do filmu „Pigmalion”.

Jack London
Wręcz archetyp postaci literackiego self made mana. Jego awanturnicze, pełne przygód życie samo nadaje się na kanwę znakomitej powieści przygodowej. Autor „Zewu krwi” i „Martina Edena” doskonale zdawał sobie z tego sprawę, dlatego pełnymi garściami czerpał ze swoich osobistych doświadczeń i wiele elementów zawartych w jego twórczości to nieznacznie tylko dostosowane do literackich wymogów wątki autobiograficzne. Wiódł barwne życie pełne przygód. Swoją edukację zawdzięczał bogatemu życiu, gdyż oficjalna ścieżke kształcenia porzucił już w wieku 14 lat. Aby się utrzymać Jack London imał się różnych prac i podejmował rozmaite zajęcia. Był m. in. nielegalnym poławiaczem ostrygi, trampem, korespondentem wojennym, poszukiwaczem złota, gazeciarzem, marynarzem. Książki jednak wciąż przyciągały go z wielką siłą i czytał je namiętnie, głównie w bibliotekach, w ten własnie sposób uzupełniając swoja edukacje i wiedzę o świecie. Gdy miał 19 lat, w ciągu roku udało mu się skończyć cztery lata szkoły średniej i wstąpił na Uniwersytet w Berkeley. Jednak już po roku zrezygnował ze studiów i wyruszył ku nowej przygodzie – na poszukiwanie złota w Klondike.

Charles Dickens
Młody Charles Dickens lubił się uczyć i lubił szkołę. Niestety, gdy skończył 12 lat, jego ojciec trafił do więzienia za długi. Dickens musiał wtedy przerwać naukę i podjąć pracę w fabryce butów, gdzie – zgodnie z powszechną praktyką tamtych czasów – pracował po 10 godzin dziennie za 6 szylingów tygodniowo. Szczęśliwe odziedziczenie spadku pozwoliło ojcu młodego przyszłego autora „Klubu Pickwicka” wykupić się z więzienia. Charles Dickens mógł wrócić do szkoły, jednak doświadczenie pracy w fabryce odcisnęło piętno na całym jego życiu.

William Faulkner
Jako nastolatka nie pociągała go szkoła – był raczej zainteresowany poezją i tworzeniem własnych wierszy. W wieku 15 lat zdecydował więc o porzuceniu szkolnych obowiązków. Mógł sobie na to pozwolić, bo pierwszą pracę, którą podjął była praca w… banku jego własnego dziadka. Mimo braku dyplomu ukończenia szkoły średniej w wieku 22 lat, wstąpił – na specjalnych warunkach (prawdopodobnie dzięki protekcji ojca) – na Uniwersytet Missisipi. Naukę jednak przerwał już po trzech pierwszych semestrach.

Harper Lee
Laureatka Nagrody Pulitzera za powieść „Zabić drozda” interesowała się literaturą od czasów liceum. Po maturze zdecydowała się jednak pójść na studia prawnicze na Uniwersytecie w Alabamie. Z uniwersyteckiej edukacji zrezygnowała już po pierwszym semestrze i wyjechała do Nowego Jorku, by tam rozpocząć karierę pisarki. Jak wiemy z dalszej historii – z powodzeniem.

Virginia Woolf
Za edukację wychowanej w tradycyjnej angielskiej rodzinie dziewczynki odpowiadali rodzice, którzy sami uczyli ją w domu oraz liczna rzesza dość przypadkowo dobieranych guwernantek. Formalnego wykształcenia autorka „Pani Dalloway” praktycznie nie odebrała. Jak wiele dziewcząt w jej czasach była skazana na edukację domową. Na szczęście jej ojciec był świetnie wykształcony, zaś w domu znajdowała się pokaźna i dobrze wyposażona biblioteka. Przez ich dom przewijała się także śmietanka intelektualna i literacka tamtego okresu, np. tacy wybitni pisarze jak: George Eliot, Thomas Hardy, Henry James, Robert L. Stevenson, Alfred Tennyson. Virginia miała więc zupełnie dobre warunki do uczenia się. Mimo to ów brak formalnego, uporządkowanego wykształcenia sprawiał, że przez całe życie uważała, że nie jest wystarczająco dobrze wyedukowana i miała na tym tle poczucie niższej wartości.

Opracowano na podstawie:
https://lubimyczytac.pl/aktualnosci/3588/pisarze-bez-wyksztalcenia
https://www.gandalf.com.pl/blog/rzucili-szkole-i-odniesli-sukces/
https://xiegarnia.pl/artykuly/10-pisarzy-ktorzy-rzucili-szkole/